Witam

Zapraszam do czytania i proszę zostaw coś po sobie(chociaż maluteńki komentarz). To dla mnie informacja, że wam się podoba(lub nie). Pozdrawiam. Tośka.
p.s wasze komentarze nie rzadko stanowią dla mnie insprację do dalszej historii.


zapraszam również na mojego drugiego bloga

http://austriapolicjaiskoczkowie.blogspot.com

http://rywalka.blogspot.com/p/fabua.html - kolejne


30.12.2011

59. Nie ma to jak kibice- zawsze pomogą.

Ania niepytając o pozwolenie, weszła do gabinetu Naczelnego, jednego z większych portali sportowych, który zatrudniał Vicky.
- A my chyba nie byliśmy umówieni? zapytał jakiś gruby facet.
-Nie, ale w Pana interesie leży, posłuchać tego co mam do powiedzenia. Anka bezczelnie rozsiadła się na krześle.
Rzuciła mu na biurko, wydrukowane maile z których jasno wynikało że laska mści się za odmowę , zdjęcia, do których Vic, dorobiła swoją historyjkę, i maile dotyczące innych skoczków i ich rodzin, okazało się, że to nie pierwszy jej numer tego typu, tylko tym razem uderzyła w niewłaściwą osobę.
- Słucham, co ma Pan do powiedzenia?
Facet wziął do ręki kartki i im bardziej się w nie zagłębiał, tym bardziej robił się blady. Nie miał pojęcia w jaki sposób jego redaktorka zdobywa materiały. Złapał za słuchawkę i połączył się ze swoją sekretarką.
- Zawołaj Vicky - wrzasnął do telefonu- NATYCHMIAST.
Kiedy sprawczyni zamieszania weszła do gabinetu szefa, zbladła widząc tam Ankę i jego minę.
- Co to jest?? warknął
- Spreparowane materiały z mojego laptopa. Koledzy jej męża, podpieprzyli mi laptopa, i huj wie co tam namieszali.
- To tez jest spreparowane??
Ania rozłożyła jakąś odręcznie napisaną kartkę i trzasnęła nia o stół.
" Johan, jak nie zrobisz tego co chcę, nie ożenisz się, nie dopuszczę do tego, twoja narzeczona dostanie BARDZO przekonujące dowody, że zdradziłeś ją jeszcze przed ślubem. Zastanów się czy warto? wiesz gdzie mnie znaleźć. Vic"
- Evensen cie olał, i tez mu w życiu namieszałaś? Anka nie dawała za wygraną
-Skąd to masz?? warknęła Vic. Ania zupełnie wytrąciła jej argumenty z ręki.
- Nie wszędzie jesteś lubiana, wbrew temu co ci się wydaje.
-Vicky, to twoje pismo??
- Nie!
- Nie?? Bierz kartkę i pisz jeszcze raz?? - szef Vicky zrozumiał w jakim położeniu go postawiła. Nie miał wyboru.
-No dobra, moje.
- A to?? pokazał ręką na papiery z kompa Vicky.
Ale ta stała tylko ze spuszczoną głową, nie mogąc wydusić z siebie słowa.
- To co?? Jutro sprostowanie na pierwszej stronie gazet i wszystkich wydań serwisu sportowego, ona znika spod skoczni i zapominamy o sprawie?? zapytała Anka.
-To nie takie proste - facet poczerwieniał, zapowietrzył się, chciał jeszcze coś powiedzieć.
Ania zebrała papiery z jego biurka
-Cóż, w takim razie widzimy się w sądzie, żegnam.
Wyszła, wsiadła w samochód i najkrótszą drogą pojechała do prawnika reprezentującego Austriackich skoczków.
Okazało się, że te papiery nie bardzo mogą być wykorzystane, bo pochodzą z kradzieży i chociaż Vicky odzyskała i laptopa i komórkę, na nic się zdały.
- Nic się nie da zrobić? nawet jeśli Katja zezna, w co ta baba ją wplątała.
-Zeznania Pani Katji na pewno bardzo pomogą, ale to trochę mało, ale gdyby nagłośnić sprawę, może zgłoszą się inni poszkodowani?
- W sumie, konkurencja będzie bardzo zainteresowana tymi papierami. - zaśmiała się Anka.
- Wiesz, że idziesz na wojnę z największym sportowym portalem? - zapytał prawnik.
- Wiem.
- Czyli mimo to składamy pozew?
- Oczywiście, że składamy.
- No dobra, ty płacisz, ty wymagasz.

Kiedy Ania wychodziła z kancelarii, ktoś złapał ją za ramię.
- czekaj.
-Czego jeszcze? Mało nam już krwi napsułaś.
-Wycofaj sprawę, jakoś się dogadamy.
Anka spojrzała zdziwiona i rozbawiona
- Słucham, jaja sobie robisz? Mieliście szansę z tego wybrnąć, teraz się odwal.
- Proszę - tego się Ania nie spodziewała.
- Słucham?? Ja chyba nie dosłyszałam?
- Proszę Cię, wycofaj sprawę.
- A to niby dlaczego?
- Napisze to sprostowanie, nawet publicznie was przeproszę, ale musisz to wycofać.
- Muszę? - ty chyba nie wiesz o czym mówisz. Grunt pod nogami zaczął ci się palić??
-Dobra, ile chcesz za wycofanie pozwu, piętnaście tysięcy, dwadzieścia?
Anka parsknęła
- Żałosna jesteś, dziewczynko, żałosna. Jak skrobałaś te wypociny nie zastanawiałaś się że niszczysz komuś zycie? A teraz chcesz żebym wycofała sprawę?
-Cześć Kochanie, co tu się dzieje, czego ona chce? - Andreas wychodził z treningu,widząc że Anka rozmawia z Vic, poszedł do nich, przytulając żonę do siebie.
-Wyobraź sobie, że zaproponowała mi kasę za wycofanie pozwu.
-Coo? Mowy nie ma. Za daleko się posunęłaś.
- Andreas błagam, wyleją mnie z pracy - Vic była naprawdę gotowa na wszystko
- Zatrudnisz się w burdelu, przynajmniej połączysz przyjemne z pożytecznym - sarknęła Ania.
- Ja o mało nie straciłem żony i syna, a teraz mam ci odpuścić, bo cię z pracy wyleją?? - Anka jeszcze nie widziała Koflera tak wkurzonego.
Andreas złapał Vic za ramię i warknął na nią.
- Słyszałaś co moja żona powiedziała? WIDZIMY SIĘ W SĄDZIE!!! A teraz spadaj, bo policję wezwę.
- Wiesz kochanie, nie będę się zniżać do jej poziomu, idziemy - Anka pociągnęła Kofiego za sobą.
- Jak masz do nas jeszcze jakąś sprawę, to nasz adwokat przyjmuje w pokoju nr. 5.
Ania z Andreasem odeszli kawałek, ale za chwilę znowu ktos ich zatrzymał. Myślał, że to Vic, odwrócili się wściekli.
-Czego jeszcze?? O przepraszam - Andreas stanął ja wryty - przepraszam,myślałem, że to...
- Że to Vicky? My właśnie w jej sprawie. Słyszałam, że Państwo założyliście jej sprawę?
Przed nimi stali jacyś obcy ludzie, chłopak z dziewczyną.
-???? Tak, a o co chodzi, bo jeśli o jej wycofanie, to mowy nie ma.
- Niee, ale to chyba się przyda, byliśmy na tym konkursie i nagraliśmy to przypadkiem,przepraszamy, że dopiero teraz, ale ciężko do Państwa trafić.
Chłopak wyjął z kieszeni telefon i włączył nagranie.
Anka z Andreasem stali zszokowani, chłopak kibicując Norwegom przez przypadek nagrał jak Vicky grozi Koflerowi, że jeślii ten nie pójdzie z nią do łóżka, zniszczy mu życie.
- Naszemu kuzynowi też rozpieprzyła związek, proszę jej nie odpuszczać.
-Pójdą Państwo z nami do adwokata? my nie możemy tego przynieść, bo sąd to zakwestionuje.
- Oczywiście, w sumie po to przyjechaliśmy.
Prokuratura zabezpieczyła nagranie z telefonu, a do adwokata zgłaszali się też inni skoczkowie, którym Vicky w zyciu namieszała,chociaż raz paplanie Fettnera na coś się przydało.

Dwie godziny później.
- Boże, Andreas, przepraszam, nie wiem co mnie napadło, nie mam pojęcia dlaczego uwierzyłam w ten stek bzdur. Ania przytuliła się do pleców stojącego przy oknie sypialni  Andreasa. Ale Kofler rozplótł jej ręce ze swojego brzucha.
- Kochanie wiem, że jest ci przykro, co mam zrobić, żebyś się nie gniewał??
Odwrócił się rozbawiony.
-Hm, pomyślmy, podobno zaniedbała Pani ostatnio swoje małżeńskie obowiązki pani Kofler - pogłaskał ja po twarzy.
-Hm, tak Pan myśli??
-No, ale jak będziesz grzeczną i posłuszną żoną,to może twój mąż okaże się wspałomyślnym facetem i zapomni, że mu nie ufałaś.
-Oj, to było cudownie, zrobię wszystko, żeby o tym zapomniał, .
-O ile znam Pani męża, Pani Kofler, a znam bardzo dobrze, to jak się Pani baaaardzo postara, to może, może, Andreas, to mądry, rozsądny facet, rozumie, że miałaś prawo się wkurzyć.
-To dobrze, ale co teraz?
- Chyba możemy coś na to poradzić - spojrzał na nią i pociągnął za troczek sukienki w którą była ubrana.
Anka przytuliła się do niego.
-Mówisz, bardzo grzeczna?? pocałowała go.
- ale tylko bardzo?? znów go pocałowała - czy bardzo, bardzo?? Ania zaczęła odpinać guziki jego koszuli i z każdym bardzo, składała pocałunek na klatce Kofiego.
-Bo ja bym wolała być niegrzeczna, ale jeśli mąż sobie zażyczy, to będę grzeczna.
Kofler przytulił ją do  siebie.
- To ja cie wolę baaaaardzo niegrzeczną.
- Kocham cię wariacie.
 Ale Andreas zamiast od powiedzieć, zaczął nadrabiać czas stracony przez Vicky.

24.12.2011

58.Zaufanie zaufaniem, pewność pewnością.

Ania wróciła do domu, już nie tak pewna swoich racji. A co jeśli sie pomyliła? Jak spojrzy w oczy Andiemu, jesli ten artykuł okaże sie nieprawdą? Andreas nigdy wcześniej jej nie okłamywał, nie raz przecież wtuleni w siebie czytali maile od fanek, w których to albo laski przedstawiały swoje fanatzje z Kofim w roli głownej i zasmiewali sie przy tym do łez, albo znajdowały sie treści typu, gratylujemy kolejnego zwycięstwa, ciesyzmy sie twoim szczęsciem i takie tam. Czemu teraz miałby kłamać?
Zastała męża w garazu, grzebiącego pod maską.
-Andreas, spójrz mi w oczy i powiedz, że ten artykuł, to nieprawda.
Zaskoczony Kofler wyciągnął głowę spod maski. Ich spojrzenia spotkały się. Anka bardzo bacznie obserwowała jego reakcję. Andi podszedł do niej, wgapił w nia te swoje zielone patrzałki.
-Nie zdradziłem cię.
Jego wzrok był taki ciepły, źrenice nie wykonały żadnego ruchu, ani sie nie zwężyły ani nie rozszerzyły, Andreas był spokojny, opanowany i patrzył jej prosto w oczy. Nic w jego zachowaniu nie wskazywało na to że kłamał.
-Dorwę Vicky i za wszystko nam zapłaci. Obiecuję. Tym razem jej nie odpuszczę, za daleko sie posunęła.
- Jeśli kiedykolwiek się dowiem, że kłamałeś...
- Nie dowiesz się, bo nie kłamałem - przerwał jej Kolfer.
Ania przytuliła go do siebie. Przełamała się i postanowiła ten jeden jedyny raz zawalczyć o faceta. Swojego faceta.
- Wierzę ci - spojrzała mu w oczy - przepraszam, nie wiem co mnie napadło.
Andreas przycisnął ja mocno do siebie.
-Kocham cię, zazdrośnico.
Ania przytuliła sie do niego, wiedziała, że jedno jej słowo i Andreas skończy karierę,odstawi narty i wróci do domu. Nie raz jej to powtarzał, że skoki nie są dla niego najważniejsze i jeśli ona ma przez to cierpieć to on przestanie skakać. Ale czy miała prawo tego od niego wymagać??
Kilka dni później oboje podjęli decyzję, że Kofer wróci na rozbieg.
-Kochanie, jesteś pewna, wiesz, że w kazdej chwili mogę zakończyć karierę.
-Zakończysz, jak sam będziesz tego chciał, ja nie mogę od ciebie tego wymagać, to musi być twoja decyzja,tylko twoja.

Dwa miesiące później. Innsbruck.
Ania stała pod skocznią,z siostrą Anderasa, czuła na sobie spojrzenia typu " naiwna poleczka". Wierzyła Kofiemu, choć nadal nie miała pewności, czy dobrze robi.
-Przepraszam. Pani Anna Kofler??
Odwróciła się zdziwiona. Przed nia stała, jakaś kobieta. Skądś znała jej twarz.
-Tak, o co chodzi??
- Jestem Katja, Katja Masterson, możemy chwilkę porozmawiać?
- Ma Pani tupet,Pani Masterson.Najpierw zaciąga Pani mojego męża do łóżka, a teraz chce ze mną rozmawiać?? Sprawę ewentualnych alimentów, proszę omówić z Andreasem.
-Yeee, nie o tym chciałam rozmawiać. Rozumiem Pani rozgoryczenie, ale prosze mi poświęcić chwilę. To ważne. Przyleciałam specjanie z Finlandii. Bardzo proszę. Tylko chwilkę.
-Dobrze chodźmy.
Ania oddaliła się z tą dziwną kobietą, do pobliskiej kawiarni.
- Napije się Pani czegoś??
-Yeee, nie dziękuję. Chciałam tylko powiedzieć, że między mną a Pani mężem do niczego nie doszło, proszę nie wierzyć w ten artykuł, Vic zrobi wszystko żeby postawić na swoim.
-Słucham?? Ania nie wierzyła własnym uszom
-Andreas bardzo dosadnie, może nawet zbyt dosadnie, dał jej do zrozumienia, że nie pójdzie z nią do łóżka, bo kocha żonę i ...
- on Pani kazał tu przyjść??
-Nie, Andreas nie ma pojęcia że tu jestem, wtedy staliśmy na ulicy i rozmawialiśmy, przekrzywił tylko głowę, bo mu słońce w oczy zaświeciło i z tyłu mogło to wyglądac jakbyśmy sie całowali. Vic, pstrykała wszystko i wszystkich, to maniaczka, a ponieważ Pani mąz upokorzył ją, postanowiła się zemścić i do tego zdjęcia dorobiła własna historię. Mój związek sie rozpadł, ale wiem, że Państwo macie małe dziecko, proszę tego nie niszczyć, proszę nie dać jej tej satysfakcji.
-Zaraz, zaraz, próbuje mi Pani wmówić, że ta redaktoreczka odgrywa się na Andreasie, bo jej nie przeleciał??
-Tak, dokładnie tak.
-Nie, to jest jakiś hardcore, - Ania siedziała zaskoczona. Dotarło do niej, jak bardzo sie pomyliła.
-Dziękuję. Powiedizała. wiem ile musiała Panią kosztować ta rozmowa.
Dziewczyna wyciągnęła rękę.
- E tam, żadna Pani. Katja jestem.
- Ania, miło mi. Jeszcze raz dzięki.

Do dziewczyn podszedł Thomas
-yyy,eee, Ania mogę cie prosić na moment, musisz coś zobaczyć.
-Ee, Thomas , to jest...
-Wiem, kto to jest - Morgi z nieukrywaną wrogością wgapił oczy w Katję.
-Coo?? Jak to??
-A tak to. Miesiąc po konkursie w Kussamo, podeszła do mnie na ulicy, błagała, żeby ją z Tobą skontaktować, bo niby miała coś waznego do powiedzenia.
-A nie skontaktowałeś nas bo????
-bo?? Chyba dość już namieszała.
-Thomas, gamoniu jeden?? Wiesz po co Katja chciała się ze mną skontaktować?? Katja powiedz mu.
Dziewczyna powtórzyła Morgensternowi, to co powiedziała Ani.
- Rany, Anka, przepraszam, myślałem, że ona....... , Boże ale ze mnie kretyn. Thomas złapał się za głowę.
- Co mi chciałes pokazać.
Thomas pokazął jej jakąs kartkę z wydrukowanym mailem.
" cześć, mam bombę, gazeta sporo na tym zarobi, ucierpią niewinne osoby, ale nie ważne. kofer sam sobie załużył, mógł byc grzeczny, a nie ściemniać, że kocha żonę i takie tam. Wiesz, że mi sie nie odmawia. Masz fotkę i atrykuł, wrzuć na pierwszą stronę. " wysłane na adres redakcji.
- Skąd to masz?
- Maniek, podtentegował Vic laptopa, jak go dokładnie przejrezliśmy, znaleźliśmy jeszcze lika takich maili.
Anka przeglądała te katrtki z niedowierzaniem.
-Cóż, Panna Vicky, chyba za długo była redaktorka serwisu sportowego.
- Thomas, która to?
Morgi niepewenie wskazał stojącą przy rozbiegu dziewczynę z aparatem.
- Poczekajcie tu.
Ania przedostała sie pod rozbieg.
-Chyba mamy sobie cos do wyjaśnienia?? Bezczelnie zaczęła rozmowę.
Blondynka odwróciła głowę.
- Aleś ty naiwna - sarknęła - nie mów, że mężuś cię przebłagał, żebyś wróciła. Ciekawe co on w tobie widzi.
-Pewnie to czego ty nigdy mu nie dasz?? Aż tak zabolała jego odmowa, że postanowiłaś rozpieprzyć nam małzęństwo.
Vicky parsknęła śmiechem, nieświadoma tego, że Michael Hayboeck złamał hasło do jej poczty i wyciągnął z niej cała zawrtość.
- Zaraz,czekaj jak to było " Kofler sam sobie załużył, mógł byc grzeczny, a nie ściemniać, że kocha żonę i takie tam. Wiesz, że mi sie nie odmawia".
Vicky zbladła.
- rób zdjęcia póki możesz, to twoje ostatnie chwile pod skocznią, nie daruję ci tego. Nigdy więcej nie zblizysz sie do skoczni. Obiecuję. A i jeszcze jedno.
Anka strzeliła jej w twarz.
-Wolę być naiwną żoną niż taką podłą suką.
Ania wróciła do Thomasa i Katji, zostawiając zaskoczoną Vicky samą sobie.
-co ty kominujesz? zapytał zaskoczony Morgi. Ania raz tylko tak się zachowała, Jak nie mógł się pozbyć Kristiny. Unikała przemocy i kłotni. z wiadomych przyczyn. Ale teraz, była bardzo bojowo nastawiona.
-Cóż. Kto słowem wojuje od słowa ginie. Thomas pozycz laptopa.
Anka wygrzebała z sieci nazwisko i adres naczelnego Vicky, i innych większych serwisów sportowych.
- Chciała wojny. To ją ma. Nigdy więcej nie wyciągnie rąk, po nieswojego faceta. NIGDY!!!!!!

20.12.2011

57. Rozterki

Rano Anka bez słowa wyszła z domu, wsiadła w samochód i pojechała przed siebie, zostawiając Mattiego pod opieką ojca. Jeździła po mieście bez celu i bez sensu. Myślała, co dalej z jej małżeństwem, jak rozwiązać kwestię opieki nad Matthiasem, nie może przecie z ograniczać Koflerowi praw do widywania syna. Przez jej głowę przemknęła nawet myśl ROZWÓD. Andreas skrzywdził ją najgorzej jak było można, zawiódł ją i Matthiasa, nie potrafiła sobie z tym poradzić, ale z drugiej strony?? Ania zawsze wiedziała kiedy Kofi próbował jej ściemniać, kiedyś zażartował nawet, że ona ma na wyposażeniu wykrywacz kłamstw, a ten jak na złość uparcie milczał, nie dając nawet najmniejszych oznak, że Kofler może kłamać. Czyżby aż tak bardzo się pomyliła???? Uwierzyła jakiejś obcej babie, chociaż kilka miesięcy wcześniej parsknęła by śmiechem,nazwała ten artykuł stekiem bzdur i uśmiała się do łez. Ilez to razy czytała, że Andreas Kofler to, Andreas Kofler tamto, prasa zawsze wiedziała swoje. Dlaczego ten artykuł miał byc inny od pozostałych??
Coś nie dawało jej spokoju. A jeśli Andi nie kłamał???
W sumie wychodząc za niego była przygotowana na różne ataki prasowe, nie raz czytała różne bzdury wypisywane na temat skoczków, tylko po to, żeby gazeta zwiększyła nakład. Ale dlaczego Kofler wrócił do domu i kaja się przed nią, gdyby to była nie prawda roześmiałby się tylko, wrzucił gazetę do śmieci i został na zawodach? Czyżby czuł się winny?? Nie wiedziała co ma myśleć, kochała go, chciała mu wierzyć. 
Z jednej strony cieszyła się że Kofi jest w domu, tęskniła za nim, a dzięki temu, że wrócił, mogła trochę odpocząć, ale z drugiej strony, kiedy tylko próbował się do niej zbliżyć , odsuwała się.  Z zamysłu wyrwał ja telefon.
-Ania?? Co się z Tobą dzieje?
- Yee, cześć Asik, wszystko ok?? potrzebowałam trochę pobyć sama. Stało się coś?
-W sumie nie. Ale Andi juz chyba ze dwadzieścia razy do mnie dzwonił, wyszłaś rano bez słowa. Nie odbierasz telefonu, wszystko w porządku, chcesz pogadać??
- Sama nie wiem.
-Czyli chcesz. Gdzie jesteś??
- Nie daleko. Wsiadłam w auto i jechałam przed siebie.
-To wbijaj do mnie.
Kilkanaście minut później czerwone terenowe Subaru zaparkowało na podjeździe.
Aśka otwierając drzwi, złapała się za głowę.
-Rany Boskie, co się stało. Wyglądasz jakby cię z krzyża zdjęli.
Anka spojrzała załzawionymi oczami na przyjaciółkę.
- Aśka, co ja mam zrobić??
Asia przytuliła ją do siebie.
- Siadaj pogadamy.
-Ania, ja nie wierzę w ten artykuł, sama zobacz, ta dziewczyna miała już kilka spraw o zniesławienie. Poszperałam trochę w necie.
- Rany, jaka ona jest wstrętna - Anka skrzywiła się na widok zdjęcia Vic.
- Asia, co ja mam robić. Chcę wierzyc Andreasowi, ale z drugiej strony, on się nigdy tak nie zachowywał, nie wrócił by do domu, gdyby nic nie zaszło.
- Ale ty jesteś głuptas - zaśmiała się Asia. Wrócił bo tęsknił, bo was kocha, nie dlatego, że ma coś na sumieniu.
- Aśka, ja muszę się spotkać z tą dziewczyną, z tą która napisała ten artykuł.
Asia zamarła.
- Co ty kombinujesz??
-Po prostu, muszę z nią pogadać. Pomożesz mi?.
-A ty musisz tak głupio pytać? Pewnie, że tak.